Poniedziałek, ok godziny 21:30. Moje dzieci śpią. Hania ma katarek, więc razem z mężem odciągamy jej nosek Katarkiem. Ja myję aspirator, wracam do pokoju i nagle jakby świat zwolnił, a do mnie wszystko dochodziło z dużym opóźnieniem. Mąż bierze Hanie na ręce i prawie krzycząc mówi mi, że ona nie oddycha…
…niby słyszę, niby rozumiem, ale czuję się uwięziona w swoim ciele, jakbym była pod wodą… Mąż spanikowany daje mi Hanię na ręce, ona robi się cała sina, trwają kolejne sekundy…
…próbuję sobie przypomnieć kurs pierwszej pomocy, co zrobić jak dziecko nie potrafi złapać oddechu, jak się zachłyśnie. Biję siebie w myślach, jak mogłam to zapomnieć, takie ważne, najważniejsze…
…czuję strach, przerażenie… Boję się, ze ją stracę. Czas się zatrzymał, a ja w myślach błagam Boga, aby mi jej nie zabierał, aby mi pomógł…
…mąż spanikowany dzwoni na 112. Mówi, że dziecko nie oddycha, podaje adres i krzyczy, aby przyjechali szybko, a oni wciąż zadają dodatkowe pytania, nie jadą…
…ja mimo nerwów, staram się opanować się i pomóc córce. Kładę ją głową w dół, klepię po plecach, szczypię, aby złapała oddech. Widzę, że jest przytomna, patrzy na mnie z ogromnym przerażeniem, widzę, że chce złapać oddech, ale nie może, coś jej nie pozwala… W końcu kładę ją na plecach, odchylam głowę, uciskam jej malutką klatkę piersiową. Ostatecznie kładę ją na boku i wkładam do jej buzi palec, aby sprawdzić czy nie ma czegoś w jej buzi…
…widzę, że zaczyna gryźć mój palec…powoli łapie płytkie oddechy swoimi malutkimi płuckami…
Boże! Żyje! A przez tę niewielką chwilę, która była dla mnie jak cała wieczność, myślałam, że ją stracę… Na kilka/kilkanaście minut/sekund (nie wiem ile to trwało, bo czas jakby zawisł w powietrzu) moje dziecko nie oddychało, a ja nie mogłam nic zrobić.
Po rozmowie z dyspozytorem pogotowia (niestety mało pomocnym) przytulałam moje dziecko, dziękowałam Bogu za to, że nie skończyło się to inaczej. Nerwy, które chwilę wcześniej trzymałam na wodzy, dla mojej córki, aby jej pomóc, puściły – ryczałam jak bóbr, a całe ciało dosłownie się trzęsło. Nie potrafiłam się opanować…
Moje dziecko na krótki czas wpadło w BEZDECH. Do tej pory nieznane mi pojęcie. Mam nadzieję, że i dla Was pozostanie ono nieznane i nie będziecie mieli okazji się z nim zmierzyć, dziś jednak apeluję do Was – bądźcie świadomymi rodzicami! Gdyby ktoś wcześniej powiedział mi, że takie sytuacje się zdarzają, często, najczęściej przy wcześniakach, ale i przy zdrowych dzieciach lub dzieciach, które przechodzą infekcje górnych dróg oddechowych, zapoznałabym się z tematem.
Będąc w szpitalu z Hanią po tym wydarzeniu, setki razy analizowałam tą sytuację, czytałam na temat bezdechu, zastanawiałam się co ja jako rodzic mogę zrobić, aby się przygotować na takie sytuacje. Jasne, że nie uchronimy naszych dzieci przed całym złem tego świata, ale jak wiemy, że takie sytuacje się zdarzają – poczytajmy o tym, podnieśmy swoją świadomość, pójdźmy na kurs pierwszej pomocy, miejmy pod ręką instrukcję/kroki pierwszej pomocy…
Zanim wysłano do nas karetkę, dyspozytorka zadawała mnóstwo pytań, jak dla mnie, o wiele za dużo. Nie pomogła nam, nie podpowiedziała co zrobić, jak to miało miejsce w nagłaśnianym przez media przypadku jednym na milion. Udało mi się przywrócić oddech Hani podczas rozmowy z dyspozytorką pogotowia (mąż spanikował i ja kontynuowałam rozmowę), ale gdyby nie to – jestem przekonana, że nie zdążyliby przyjechać i pomóc mojej córce. W nocy była mgła – nie trafili też od razu do naszego domu… Aż boję się myśleć co by było, gdyby…
Tak ważne jest dla nas i naszych dzieci, abyśmy wiedzieli co robić, jak choć trochę pomóc naszemu dziecku, aż ktoś kompetentny dotrze na miejsce.
Bądź świadomym rodzicem! Już teraz wiesz, że może zdarzyć się BEZDECH – czy wiesz co wtedy zrobić?
Wyróżnić można trzy typy bezdechu: bezdech obturacyjny, bezdech centralny i bezdech mieszany. Nagłe zatrzymanie oddychania z sinicą i zwiotczeniem, może prowadzić do nagłej śmierci łóżeczkowej (SIDS).
Podczas BEZDECHU można m.in.:
– dmuchać dziecku w twarz – najprostsze, a jednak o tym zapomniałam
– uszczypnąć dziecko
– ułożyć dziecko tak, aby buzia była skierowana w dół i potrząsnąć
– poklepać dziecko po plecach
– sprawdzić czy dziecko ma drożne drogi oddechowe
– wykonać sztuczne oddychanie metodą usta-nos-usta
W międzyczasie należy zadzwonić na pogotowie.
Wszystkich rodziców i nie tylko, zachęcam do udziału w szkoleniu z pierwszej pomocy – nigdy nie wiemy kiedy ta wiedza może nam się przydać. http://pierwszopomocni.pl/
I Ty bądź Świadomym rodzicem!
Proszę udostępnij ten post jak największej liczbie osób – to ważne, aby podnosić naszą świadomość. Być może Tobie, albo Twojemu znajomemu ta wiedza jest właśnie potrzebna. Udostępnij – to zajmuje chwilkę, a może uratować czyjeś życie.